W powietrzu czuję, kogoś mi brakuje

 Kiedy to piszę, Monika już siedzi w samolocie. Możliwe, że patrzy teraz na Nairobi z lotu ptaka. 
Trudno jest pozwolić odejść komuś, kto był ci najbliższy...
Monika jest wolontariuszką ze Słowacji, którą poznałam ponad 3 miesiące temu, kiedy po raz pierwszy przyjechałam z księdzem Janem zobaczyć dzieło dzieci ulicy (Don Bosco Lan'gata). 

Jak wiecie, Słowacja jest dla mnie jak drugi dom, więc kiedy tylko zobaczyłam tam Słowaczkę, nawet nie próbowałam rozmawiać po angielsku. Radosne "Ahoj!" od razu wyskoczyło z moich ust. 
Okazało się potem, że studiowałyśmy na tym samym uniwersytecie, w tym samym mieście i mamy wspólnych znajomych ze Słowacji! Kto by pomyślał, że Bóg najpierw wyśle mnie na Erasmusa do Słowacji, żeby potem dać mi spotkać Monikę w Kenii?!

Jestem ogromnie wdzięczna Panu Bogu, za to, że pośród tylu mężczyzn znalazłyśmy się my dwie. 
Byłyśmy sobie potrzebne. Szczególnie ona mi. 
Monika jeżeli to czytasz, to wiedz że jestem ci bardzo wdzięczna za twoją obecność! 
Dziękuję, za to, że pomogłaś mi się zaaklimatyzować w Nairobi, dałaś wiele rad i pokazałaś mi swoim przykładem co to znaczy być dla drugiego człowieka. Dziękuję za twoją energię i radość, którą zarażałaś każdego, z którym miałaś do czynienia! 

Dzisiaj razem z Kubą, księdzem Sebą (ksiądz z Indii) i Horstem (wolontariuszem z Niemiec) pojechaliśmy pożegnać się z naszą przyjaciółką. Ja zostałam, by towarzyszyć jej w drodze na lotnisko. Pojechaliśmy z księdzem Stanem (Słowakiem) oraz Petrem, Wendy i Susan. 

Już tęsknię! Wiem jednak, że na pewno się jeszcze zobaczymy! 

Połączyła nas Kenia, Słowacja i miłość do afrykańskich dzieci. Teraz to samo nas rozdziela.
Jednak tylko fizycznie :)
 Coś się kończy, coś się zaczyna. I dla niej i dla mnie...










Komentarze

Popularne posty