Życie na słodko - kartka z pamiętnika

Sposobów na utrzymanie kenijskiej rodziny jest wiele. Dzisiaj (tj.20.12.20) razem z Kubą mieliśmy jechać do Parku Narodowego, ale po rozmowie z księdzem Sebą doszliśmy do wniosku, że rezygnujemy ze względu na zbyt wysokie koszta. 

Nie wiedzieliśmy więc jak spożytkować swój wolny czas, gdzie iść i co ze sobą zrobić. Kiedy tak myśleliśmy jakby tu nie zmarnować kolejnej wolnej niedzieli, moim oczom ukazał się Moses. Miał na sobie maseczkę, co było równoznaczne, że gdzieś wychodzi.

Od razu zapytałam czy możemy iść z nim, za co się zgodził. Okazało się, że idziemy razem z nim do domu jego cioci. 
Pobawiłam się z dzieciakami. Dziewczynki zrobiły mi warkoczyki na głowie. Kiedy skończyły, jedna z nich (Wiktoria), razem ze swoimi kuzynkami zaprosiła mnie do swojego domu, który znajdował się na tym samym podwórku, co dom cioci. 

Okazało się, że tata Wiktorii sprzedaje własnoręcznie robione lizaki, a jego żona jest fryzjerką. Tak na prawdę te dwie rzeczy trzymają całą rodzinę przy życiu. Kiedy zapytałam ile dziennie jest w stanie najwięcej zarobić na sprzedaży lizaków, odpowiedział, że około 30 dolarów przy dobrym ruchu. 

Miałam przyjemność poznać całą procedurę powstawania tych cudów na patykach.
Niesamowite jak bardzo trzeba tutaj myśleć nad tym jak zdobyć chleb dla swoich dzieci.
David mówił mi, że ten biznes jest dla niego opłacalny.
Pudełko 20 lizaków sprzedaje za 200kes (około 10pln)
A w ciągu dnia jest w stanie zarobić około 30 dolarów (przy dużym ruchu)

Lizaki swoją drogą były bardzo smaczne, a ich produkcja uświadomiła mi jak bardzo ludzie muszą tutaj kombinować żeby mieć za co żyć. 











Komentarze

Popularne posty